Tytuł książki : Na nieznanych wodach
Autor: Tim Powers
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Czytając książkę "Na nieznanych wodach" Tima Powersa zdecydowanie czułam kołysanie statku, słony wiatr, a po zejściu na ląd piasek pod stopami. Do tego żar słońca lub zimne wichury szarpiące ubraniem. Autor pisze w taki sposób, że czytając książkę przeżywamy wszystkie przygody wraz z bohaterami, a w ustach czujemy smak rumu :-) Książka wciąga mimo tego, że akcja czasami zwalnia. Ja sama wsiąknęłam bez reszty. Gdy tylko siadałam na kanapie i zaczynałam czytać, to czułam się jak pirat, a po przerwaniu lektury tęsknie zerkałam na książkę by móc przenieść się z powrotem na Karaiby. Pojawił się nawet u mnie pewien rodzaj tęsknoty za bardziej beztroskim życiem. Bo mimo, że główny bohater - John Chandagnac - przeżywał niebezpieczne przygody, to życie jakie zaczął prowadzić było również łatwiejsze. Nie było tam miejsca na ścisłe prawa, papierkowe sprawy, czy płacenie podatków. Tyle ile się posiadało, tyle też można było wydać wedle uznania.
Książka jest godna polecenia wszystkim fanom "Piratów z Karaibów" i osobom lubiącym literaturę przygodową. Nie zawiodą się również fani fantastyki, bo i ona została tutaj wpleciona. W końcu według "Washington Post", to jeden z najbardziej oryginalnych i zaskakujących współczesnych pisarzy fantasy.
Oczywiście okładka jest obłędna. Skrzyżowane miecze od razu nasuwają na myśl konflikt i wskazują epokę, w której rozgrywa się akcja książki. Do tego wzburzone wody i wymowny kolor pobudzający już naszą wyobraźnię. Zaś trupia czaszka nie odpycha, tylko działa wręcz jak magnes. Czcionka w środku książki również ładna, czytelna.
Bardzo podobały mi się również postaci wykreowane przez autora. Były dosłownie "z krwi i kości", barwnie opisane i dobrze scharakteryzowane. Poznawane miejsca również były na swój sposób niezwykłe i jak już wcześniej wspomniałam, czytając czułam każde miejsce, tak jakbym sama tam była, co tylko świadczy o tym, jak dokładnie i obrazowo potrafi pisać Tim Powers.
Ciekawym elementem w książce jest wprowadzenie wszechobecnej magii voodoo. Z tematem voodoo zetknęłam się już wcześniej, czytając na temat wyspy Haiti. Widać, że autor pisząc książkę nie robi tego na szybko, bez żadnej wiedzy. Wręcz przeciwnie, widać, że zapoznał się on z lokalnymi wierzeniami i dogłębnie zbadał temat, zanim zaczął pisać. Oczywiście w samej książce dominuje w tym względzie fantastyka, ale wpleciona jest w taki sposób, że przekonuje czytelnika bez reszty. Fachową wiedzę autora widać również w opisie statków, danej epoki, broni i terenów.
Czy książkę bym poleciła? Bezsprzecznie tak! Fani "Piratów z Karaibów" się w niej zakochają, fani niezwykłych przygód odbędą je wraz z bohaterami, zaś fani fantastyki na pewno się nie zawiodą.
Skończyła się książka i skończyło ciasto :-) Pora więc znaleźć kolejną przyjemną lekturę na późny wieczór. Do zobaczenia wkrótce w kolejnej recenzji ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz