Muszę przyznać, że dawno nie jadłam tak pysznego ciasta. W domu pachniało po jego upieczeniu bajecznie. Te zapachy skłoniły mnie do tego, aby spróbować jeszcze ciepły kawałek. Mmmm coś pysznego. Jak się okazuje, ciasto jest pyszne i na ciepło i na zimno. Wydaje mi się, że ilość jabłek jest wystarczająca, ale jeżeli chcecie, to możecie dodać ich więcej. Sam przepis na ciasto tworzyłam przez trzy dni :-) W pierwszy postanowiłam, że upiekę ciekawe ciasto z jabłkami. W ten dzień powstał też jego ogólny zarys. W drugi dzień z rana zabrałam się za rozpisanie składników i ich domyślnej ilości. W ten dzień zagniotłam też sobie wieczorem już kruche ciasto. W trzeci dzień, zaraz po przyjściu z pracy, zabrałam się za kończenie ciasta i wtedy też przyszła pora na korektę ilości składników. Dlaczego korektę? Bo bywa tak, że początkowo przyjmuję domyślną ilość niektórych składników, a dopiero w trakcie przygotowywania wypieku zapisuję ile dokładnie dodałam. Oczywiście całemu procesowi tworzenia przepisu towarzyszy dużo emocji. Taka twórczość sprawia mi niewiarygodną przyjemność. Jak już ciasto ląduje w piekarniku, to zaczyna pojawiać się stres (czy dobrze dobrałam składniki?). Najlepszy moment, to ten, w którym okazuje się, że ciasto jest przepyszne. Gorzej jak coś nie wyjdzie ;-) Ale z drugiej strony każda sytuacja, w której coś pójdzie nie tak jest dla mnie świetną lekcją i pozwala mi wiele się nauczyć.
SKŁADNIKI
Kruche ciasto:
- 500 g mąki pszennej tortowej
- szczypta soli
- 120 g cukru pudru
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 200 g zimnego masła
- 2 łyżki wody
- 4 żółtka
- dodatkowo: masło do wysmarowania formy
- 600 g jabłek
- 1/2 cytryny
- 330 g kwaśnej śmietany 18%
- 2 opakowania budyniu waniliowego z cukrem
- 60 g kaszy manny
- 4 białka
- szczypta soli
- 60 g cukru
- dodatkowo: cynamon i cukier do posypania jabłek
WYKONANIE
Kruche ciasto: Formę o wymiarach 25 x 30 cm posmarować masłem. Do miski wsypać mąkę, dodać sól, cukier puder, proszek do pieczenia, żółtka, posiekane nożem zimne masło i wodę, po czym zagnieść jednolite ciasto. Ciasto podzielić na dwie równe części. Jedną zawinąć w folię spożywczą i włożyć do lodówki, zaś drugą wylepić równomiernie spód formy i również włożyć do lodówki. Ciasto schładzać co najmniej 2 godziny.
Piekarnik rozgrzać do temperatury 200°C. Kruchy spód ponakłuwać widelcem, po czym włożyć do piekarnika na 15 minut. Po tym czasie wyciągnąć i zostawić do ostudzenia.
Nadzienie: Temperaturę piekarnika zmniejszyć do 180°C. Jabłka obrać ze skóry, wyciąć gniazda nasienne i pokroić w niewielką kostkę. Następnie przełożyć do miski, polać wyciśniętym sokiem z cytryny, posypać cukrem i oprószyć cynamonem (ilość wg uznania).
Do osobnej miski dodać śmietanę, proszki budyniowe i kaszę mannę. Dobrze wymieszać. W kolejnej misce ubić białka ze szczyptą soli stopniowo dodając cukier. Białka połączyć delikatnie z masą budyniową, następnie wsypać jabłka i ponownie wymieszać. Całość przełożyć na podpieczony kruchy spód. Na wierzch zetrzeć na tarce o dużych oczkach pozostałe kruche ciasto i włożyć do piekarnika. Piec około 50 minut, aż wierzch ciasta ładnie się przypiecze. Upieczone ciasto zostawić do ostudzenia.
Uwagi: Ciasto smakuje również rewelacyjnie na ciepło. Jeżeli postanowicie je podawać jeszcze ciepłe, to nie zapomnijcie o gałce waniliowych lodów, która doda całości deseru charakteru.
Bo każde zdjęcie ma swoją historię...
Zazwyczaj publikując przepis zamieszczam tylko same zdjęcia potrawy, nigdy otoczenia i tego, co się działo w czasie sesji. Teraz chcę to zmienić. Mam niewiarygodnie mało czasu od kiedy zmieniłam pracę, a mój dwuletni syn nie do końca się pogodził z tym, że mnie nie ma tyle czasu. Każda potrawa i każde zdjęcie, to dla mnie ogromne wyzwanie. I tak też było tym razem. Każdy kolejny krok miałam przemyślany wcześniej, ale jak to w życiu bywa, zawsze może się wiele zmienić po drodze. Kruche ciasto zagniotłam wieczorem, a ciasto miałam zamiar zrobić w dniu następnym po powrocie z pracy. Oczywiście liczyłam na to, że mój syn będzie jeszcze spał. Piotr miał jednak inne plany i się obudził. Bardzo mu mnie brakuje, więc nie daje mi od siebie odejść nawet na minutkę, więc z wielkim wysiłkiem udało mi się podpiec kruchy spód. Później podałam Piotrusiowi obiad i zostawiając go w rękach babci uciekłam kończyć ciasto. Ale Piotr łatwo się z tym nie pogodził i znowu poszedł za mną. I tak próbowałam obrać i pokroić jabłka, a później przygotować nadzienie. Nie było łatwo i trochę zajęło zanim ciasto znalazło się w piekarniku. Wtedy też poszłam do malca, bawić się z nim na podwórku. Na następny dzień mieli przyjść goście, więc nie było żadnych szans na zrobienie zdjęcia. Słońce zaczęło już powoli zachodzić, a moja panika, że nie uda mi się zrobić zdjęć, zaczęła rosnąć z każdą minutą. I tutaj przyszła z pomocą babcia. Wpakowała Piotrusia do autka (takiego do pchania) i pojechała na krótki spacer. Mąż pomógł mi znieść z piętra wszystko, czego potrzebowałam do zdjęć i przeniósł mi stół ogrodowy. Nie miałam czasu na skomplikowaną stylizację. Dosłownie tak jak ułożyłam zdjęcia od razu, tak już zostało. Udało się zrobić te kilka zdjęć, a zaraz potem przyjechała babcia z synem. Piotr od razu zaciekawił się tym, co się dzieje, żeby zaraz później "zaatakować" ciasto. Mimo, że było jeszcze ciepłe, to każdy zjadł po dużym kawałku.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń