Wyprawa do rezerwatu dżipami jest dla tych, co nie boją się zbrudzić :) A to dlatego, że organizatorzy dbają o to, by zaliczyć każdą kałużę i by z wyprawy nikt czysty nie wrócił ;)
Jest naprawdę ciekawie. Z początku na człowieku osadza się całe mnóstwo piasku, który tumanami wzbija się w powietrze i przykleja do spoconego w upale ciała.
Jak to w rezerwacie, duże zróżnicowanie w roślinności. Można było nazbierać sobie liści laurowych, czy też pooglądać drzewa, które u nas (w Polsce) nie rosną. Niemało było tam też żółwi.
Po trwającej jakiś czas jeździe poprzez góry, zatrzymaliśmy się na podziwianie widoków. Później dotarliśmy do zbiornika z wodą, gdzie obowiązkowo należało wejść, a mniej chętni byli wrzucani. A wierzcie mi, że woda była ziiiiimna ;) Dalsze punkty programu, to wodospad, bitwa wodna i piknik na łonie natury.
Na koniec zaplanowana była Jaskinia Zeusa, i tutaj woda nie była już zimna, tylko po prostu lodowata (o ile dobrze pamiętam to w okolicach 3° C). Woda ta jest mieszaniną słodkiej pochodzącej ze źródła w jaskini oraz słonej wody morskiej. Nie było łatwo do niej wejść. Miało się wrażenie, że traci się czucie w całym ciele. Po wyjściu czułam wszędzie mrowienie, które towarzyszyło mi co najmniej 20 minut.
Zdjęcie z: http://turcjawsandalach.pl/content/jaskinia-zeusa |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz