Tytuł książki: Gra w Yote
Autor: Tadeusz Michrowski
Wydawnictwo: Warbook
Gdyby nie fakt, że chodzę do pracy, mam dwuletnie dziecko i całe mnóstwo obowiązków na głowie, to zapewne przeczytałabym książkę w jeden dzień. Na prawdę wciąga, wręcz pochłania człowieka bez reszty. Ale po kolei. Na początku poznajemy nieco streszczoną historię głównego bohatera. To jego oczami obserwujemy całą toczącą się akcję, która zaczyna się w wojsku, ale nie tam kończy. To nie książka o wojsku, to też nie książka o wojnie. "Gra w Yote" ma w sobie coś znacznie więcej. Cała akcja książki oparta jest o bardzo różniące się od siebie charaktery ludzi, o to, że każdy postrzega pojęcie wolności inaczej. Pokazuje nam drugie dno każdej sytuacji i wciąga w niezwykłą, niekoniecznie moralną grę. Czytający nie jest tu sędzią, ani też kibicem. Akcja tak zaskakuje swoim rozpędem i powolnymi przemyśleniami bohaterów, że pozostaje czytelnikowi tylko obracać strony książki, godząc się w decyzjami postaci, nawet tymi najgorszymi.
Na odwrocie książki możemy przeczytać, że "Gra w Yote" opowiada o wyrzuconym z Akademii Teatralnej studencie, który wpada w falę ostatniego w Polsce poboru. Z powodu swej przekory artysty zostaje skazany na zesłanie do kampanii karnej. A z kampanii droga wiedzie już tylko do więzienia, więc mimo wszystkich przekrętów, które mają tam miejsce i wielu prób złamania, główny bohater się nie poddaje.
Po przeczytaniu książki mam ogromne wrażenie, że tak na prawdę przeczytałam co najmniej trzy różne historie, w których występują ci sami bohaterowie. Tak na prawdę książka składa się z pięciu części. Mi jednak najbardziej zapada podział na trzy:
- Kampania karna i dalsza historia o tym, co dalej działo się w Polsce.
- Podróż do celu, czyli cała wędrówka, również ta przez czarny kontynent.
- Wszystkie wydarzenia, które miały miejsce w środkowej Afryce.
Wszystkie części książki miały w sobie coś elektryzującego. Z jednej strony wciągały, z drugiej budziły niepokój. Autor świetnie oddał ludzkie słabości, czy to fizyczne, czy też charakteru. Pokazał nam, że nic nie jest tak na prawdę czarno-białe, że to co dobre może okazać się złe i na odwrót. Czytając książkę czujemy cały klimat miejsca, siłę lub zmęczenie bohaterów, sami zostajemy wciągnięci w całą grę.
Przyznam szczerze, że dawno nie czytałam tak dobrej literatury. Duży plus za język. Książkę czyta się dobrze, mimo wielu barwnych opisów otaczającego bohaterów świata. Samo zakończenie książki również robi wrażenie, wręcz zaskakuje. Nie chcę napisać zbyt dużo, aby nie zdradzić zbyt wiele, bo każdy powinien odkryć każdą ze stron książki samodzielnie. Z mojej strony mogę napisać tylko tyle, że polecam ją z czystym sumieniem. Komu? Po pierwsze każdemu czytomaniakowi, bo spełni jego oczekiwania, po drugie, miłośnikom książek psychologicznych i na koniec miłośnikom książek wojennych. Myślę, że w "Grze w Yote" Tadeusza Michrowskiego każdy znajdzie coś dla siebie.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu WarBook.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz