czwartek, 21 sierpnia 2014

Kusadasi, Turcja

Kusadasi to małe miasteczko, ale przez to podobało mi się jeszcze bardziej. Jest tam klimatycznie i nie ma tłumów turystów.


Do centrum Kusadasi (bo hotel mieliśmy na dalekich peryferiach), dostaliśmy się z mężem dolmuszem. Chłopak sprzedający "bilety" był miły i pytał gdzie chcemy się dostać, czy co zobaczyć, a przy wysiadaniu wskazał drogę.

Parking w Kusadasi, gdzie dotarliśmy dolmuszem.
Zmierzamy do centrum Kusadasi.
Warto przejść się tam na bazar. Mi się udało kupić przewodnik po Efezie za 10 zł. w przeliczeniu na naszą walutę ;-) Oczywiście stragany oferują wszystko: począwszy od przypraw, owoców, warzyw, dalej poprzez ubrania, szisze, pamiątki w postaci breloczków, aż po przewodniki po Turcji w każdym języku. Przede wszystkim trzeba się targować. Najlepszą metodą jest okazanie zainteresowania czymś, a następnie stwierdzenie, że za drogo i próba odejścia od straganu. Właściciel schodzi wtedy szybko z ceny.


Na wybrzeżu zobaczyć można widoczną na powyższym zdjęciu rękę z gołębiami, jest też mnóstwo ławeczek, na których można chwilę odpocząć.



Kierując się w lewo (wybrzeżem) można dotrzeć do małego portu, gdzie cumują statki wycieczkowe i rybackie. Jeżeli ktoś zgłodnieje, to jest tam również mnóstwo restauracji.




Popularna w Kusadasi jest mała wyspa z murami obronnymi, na której posadzone są różne odmiany palm i rosną piękne kwiaty. Roztaczają się też z stamtąd piękne widoki na miasto, więc warto się tam przespacerować. Wstęp na wyspę jest darmowy. Poniżej zdjęcia wyspy i z wyspy :-)



 





Jak już gdzieś jesteśmy z mężem, to zazwyczaj zajrzymy wszędzie. I tak było też tym razem. Coś nas pokusiło... i postanowiliśmy wejść na sam szczyt górki rozpościerającej się nad Kusadasi. Cóż muszę przyznać, że widoki były świetne, ale równocześnie zawędrowaliśmy w slumsy. To było szokujące doznanie. Z jednej strony turyści podziwiają sobie to miasteczko, a parę kroków dalej... bieda i to straszna bieda. Ścieki płynące ulicą, brudne koty pałaszujące coś w stosach śmieci, ludzie spoglądający z jawną wrogością. A czym prędzej chcieliśmy zejść na dół, w tym więcej ślepych zaułków się pakowaliśmy. Nie mam zdjęć z biedy tam panującej, bo chyba byłam wtedy lekko zszokowana i na myśl mi nie przyszło by takie zrobić. Poniżej zamieszczam jednak parę zdjęć, które zrobiłam już jak zeszliśmy niżej. Obrazują one widok na miasto z miejsca, w które drugi raz bym nie poszła.




poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Makaron z mięsem mielonym w sosie pomidorowym

Zanim napiszę przepis, chcę zaznaczyć, że ilość dodatków zależy głównie od naszych upodobań. Praktycznie w całym przepisie składniki można zastępować innymi akurat dostępnymi. Ilość pomidorów, cebul, pieczarek, czosnku itp. też zależy od upodobań, ważne żeby nie przesadzić ;-) Ja dałam dużo pomidorów, bo tyleż mi w ogródku dojrzało i nie chciałam żeby się zmarnowały.


Porcja dla 4 osób.

SKŁADNIKI

  • 500 g mięsa mielonego
  • 400 g makaronu rurki lub muszelki (niecałe opakowanie)
  • 3 duże cebule
  • 5-6 pomidorów
  • 1 puszka kukurydzy
  • 1 puszka fasoli czerwonej
  • 1 śmietana 18% (duża)
  • około 230 g pieczarek
  • kilka świeżych listków bazylii i oregano
  • 3 ząbki czosnku
  • 50 g masła
  • 2 łyżki oliwy
  • 2 łyżeczki przecieru pomidorowego
  • do smaku: pieprz, sól, zioła prowansalskie, chili.

PRZYGOTOWANIE

 

Sos: Pomidory oparzyć gorącą wodą i obrać ze skórki, wrzucić do blendera. Dodać obrany czosnek, bazylię, oregano, śmietanę i przyprawy. Całość zblendować.



Pieczarki: Na patelni rozpuścić masło, dodać dwie cebule pokrojone w kostkę i pieczarki. Smażyć 7 minut mieszając co jakiś czas.


Mięso mielone: Wlać do brytfanny dwie łyżki oliwy i rozgrzać. Dodać jedną pokrojoną w kostkę cebulę i jakiś czas smażyć. Następnie dodać mięso mielone i całość dusić kilka minut pod pokrywą co jakiś czas mieszając.


W międzyczasie makaron ugotować według wskazań na opakowaniu.

Końcowy etap: Do mięsa mielonego wlać gotowy sos, dodać odcedzoną przez sitko kukurydzę i fasolę. Wymieszać całość i dodać dwie łyżeczki przecieru. Zostawić na zmniejszonej temperaturze około 8 min. od czasu do czasu mieszając. Na koniec dodać pieczarki, wymieszać i ewentualnie doprawić. Na sam koniec wsypać makaron i delikatnie wymieszać.




Jeżeli ktoś nie boi się kalorii, to gotową potrawę można posypać serem, ser oprószyć suszonym oregano i całość zapiec w piekarniku. Kiedyś tak często z mężem jadaliśmy, ale młodość nie wieczność ;-)



niedziela, 17 sierpnia 2014

Naleśniki - przepis

Przepisów na ciasto naleśnikowe jest cała masa, a ja przetestowałam też niejedną kombinację. Ostatecznie najlepiej robi mi się naleśniki z przepisu ciotki :-) Bo zawsze wychodzą, nigdy się nie przypalają i to ja decyduję, czy mają być grube, czy ultra cienkie. Jak grube, to nakładam chochlą ciasto naleśnikowe na patelnię i tak zostawiam, a jak cienkie, to po nałożeniu ciasta rozlewam je na całą wielkość patelni. Pisząc rozlewam, mam na myśli, że biorę rączkę patelni i obracam, tak aby ciasto rozlało się ;-)


Porcja dla dwóch osób.

SKŁADNIKI

  • 4 jajka
  • 2 szklanki mąki
  • 1,5 szklanki mleka
  • 0,5 szklanki wody
  • szczypta soli
  • 2 łyżki oleju

WYKONANIE

Jajka wbić do miski, dodać szczyptę soli i chwilkę miksować, aż do uzyskania jednolitej konsystencji. Następnie dodawać na przemian mleko i mąkę miksując wszystko na wolnych obrotach. Gotową masę zostawić na 10-20 minut, aż lekko zgęstnieje. Po tym czasie dodać łyżkę oleju i wodę miksując na najwolniejszych obrotach. Teflonową patelnię lekko natłuścić olejem i rozgrzać. Ciasto naleśnikowe wlewać chochlą, po jakimś czasie obrócić, tak żeby naleśniki miały ładny złoty kolor. Oleju już więcej nie trzeba dodawać, bo jest on już w cieście naleśnikowym.

NADZIENIE

Naleśniki można jeść na wiele sposobów. Poniżej kilka propozycji na słodko.

  • Z twarogiem: Kostka twarogu, mały jogurt naturalny lub śmietana, cukier do smaku, pół opakowania cukru waniliowego. Twaróg zagnieść i wymieszać z jogurtem naturalnym, dodać cukier i cukier waniliowy i całość dobrze wymieszać. Ja daję tylko łyżeczkę lub dwie cukru. Jak nadziewam naleśniki twarogiem, to kładę jeszcze do środka plasterki banana (smakuje fenomenalnie);
  • z miodem,
  • z dżemem.



Moja kuchnia

Każda osoba ma jakieś wyobrażenie pomieszczeń, w których czuje się dobrze. Ja również chciałam mieć zawsze kuchnię w kolorach ciepłych, słoneczną, przynoszącą mi natchnienie. I z takim też zamysłem powstał projekt. Już wcześniej przemyślałam, w którym miejscu najlepiej będzie mi się ciasta robić i gdzie ma stać stół, żeby przyjemnie się przy nim jadło. Mogę z satysfakcją powiedzieć, że moje oczekiwania się spełniły i na dzień dzisiejszy mam kuchnię przytulną i funkcjonalną :-) Oczywiście poniżej zamieszczam zdjęcia.


Na parapecie obowiązkowo doniczki z ziołami (bazylia, oregano, majeranek, rozmaryn, a aktualnie mam również ostrą paprykę). Firanka w takim stylu, by prezentowała się ładnie, a zarazem wpuszczała światło słoneczne.


Meble wykonane przez Andrzeja Mainczyka: https://www.facebook.com/pages/Andrzej-Mainczyk-meble-na-wymiar/624969624241474 lub https://plus.google.com/photos/113188951591051500688/albums?banner=pwa . Półki wysuwane mają cichy domyk, zaś każda otwierana samodomyk. Jest to bardzo wygodne.


W planowaniu kuchni wykorzystałam całą przestrzeń, jaka się znajdowała w pomieszczeniu, dzięki czemu mam dużo miejsca na chowanie garnków, zastawy, form do ciast, itp.


Za bardzo praktyczne rozwiązanie uważam małe, kwadratowe półeczki, które można wykorzystać np. na proszki do pieczenia, przyprawy, itp.


sobota, 16 sierpnia 2014

Śnieżne Kotły

Będąc w Szklarskiej Porębie warto wybrać się zobaczyć Śnieżne Kotły. Widok jest niesamowity ;-)
Czas przebycia trasy: 4,5 godz.
Długość trasy: około 17,5 km.


Charakterystyczne punkty w trakcie wędrówki tą trasą: Stacja dolna wyciągu w Szklarskiej Porębie, Szrenica, Mokra Przełęcz, Twarożnik, Łabski Szczyt, Radiowo-Telewizyjne Centrum Nadawcze, Śnieżne Kotły, Wielki Szyszak, Przełęcz Pod Śmielcem, Rozdroże pod Wielkim Szyszakiem, Chatka Wielkanocna, Śnieżne Stawki, Schronisko Pod Łabskim Szczytem, stacja pośrednia wyciągu, Szklarska Poręba.
My (ja i mój mąż) poruszając się tą trasą na Szrenicę wjechaliśmy wyciągiem i wracając zjechaliśmy ze stacji pośredniej, ale jeżeli ktoś czuje się na siłach i ma chęci, to może całość trasy przejść piechotą. Ja będę opisywać ją zakładając, że postanowiliście, tak jak ja, wjechać wyciągiem ;-)  Kupiliśmy sobie od razu bilety w obie strony (nie wiem czy na stacji pośredniej jest kasa, bo wsiadaliśmy w biegu, więc lepiej kupić bilety już na dolnej stacji wyciągu).

Wyciąg na Szrenicę.
Szrenica.
Wjeżdżając wyciągiem warto już na dole ciepło się ubrać, bo jadąc na krzesełkach nie mamy możliwości się rozgrzać, a czym wyżej, tym zimniej się robi :-)


Po zejściu z wyciągu można wejść na samą górę Szrenicy, albo też od razu skierować się na lewo szlakiem zielonym, który w pewnym momencie łączy się z czerwonym. Przy rozwidleniu kierujemy się na Twarożnik i poruszamy Głównym Szlakiem Sudeckim (szlak czerwony).

Szlak zielony w kierunku Mokrej Przełęczy.
W drodze na Twarożnik.
Widok na Szrenicę.
Na odcinku od Szrenicy do Śnieżnych Kotłów trasa nie jest trudna. Pokonuje się niewielkie wysokości, a nam dodatkowo sprzyjała pogoda, bo było chłodno. Czerwonym szlakiem idziemy aż do Przełęczy Pod Śmielcem.

Radio-Telewizyjne Centrum Nadawcze.
Śnieżne Kotły.

Widok na Śnieżne Stawki.

Na mnie Śnieżne Kotły zrobiły duże wrażenie. Dodatkowo przez ten krótki czas jaki tam byliśmy, mogliśmy z mężem obserwować całą masę zjawisk pogodowych. Począwszy od czarnych chmur, a skończywszy na pełnym słońcu. Piękne miejsce :-)
W stronę Wielkiego Szyszaka ruszamy nadal czerwonym szlakiem.


Na szlak niebieski skręcamy po dotarciu do Przełęczy Pod Śmielcem. Schodzimy aż do Rozdroża pod Wielkim Szyszakiem i tam skręcamy w lewo na szlak zielony (Ścieżka nad Reglami).


Ścieżka nad Reglami dała mi osobiście popalić. Wydaje się, że trasa mija szybko, a tymczasem końca nie widać :-) Ja bym ten szlak nazwała raczej głazowiskiem, bo w niektórych momentach zastanawiałam się czy to nadal szlak, czy może źle idziemy. Ale mimo wszystko przygodą tą wspominam z uśmiechem, bo warto było.

Widok na Śnieżne Kotły od strony Ścieżki nad Reglami.
Śnieżne Stawki.
Ścieżka nad Reglami.
Z zielonego szlaku skręcamy na żółty, kierując się w stronę Schroniska Pod Łabskim Szczytem. Z żółtego skręcamy w lewo na zielony i nim docieramy do pośredniej stacji wyciągu, którym wrócimy do Szklarskiej Poręby. Żółtym szlakiem szło mi się źle, bo dosyć stromo schodził w dół, co wymagało ciągłego hamowania.